W dobrym jest tonie, się najpierw przedstawić
Więc jestem Hakim, co tekstem tym chce Cię zabawić.
Urodziłem się, dnia piętnastego,
Miesiąca stycznia, jakże zimnego,
Roku panieńskiego
Tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego.
Osadą mą, miasto Szczecinek,
Dawniej zwane, NeuStetinek.
Szkól ci tam wiele i w wielu bywałem,
Byłem i w takiej co zwą ją Mechanem.
Szczecinek mieściną jest fajną i miłą
Ale czasami śmierdzi wonią zgniłą.
Woń owa dobywa się z naszego jeziora
Zwanego Wielimiem, śmierdzącego jak obora.
Jest też fabryka, co swoje pięć groszy dołoży
I smrodami chemikalii do snu nas ułoży.
Tak więc po zdanej dziwnie maturze
Udałem się dalej uczyć na górze.
Górą tą stała się Polibuda Szczecińska
Szkoła wyższa i wielce mądralińska.
Jak się na pewno domyślacie
I zapewne się nie mylicie,
Mieści się ona w Szczecinie
Mieście w którym wszystko ginie.
Uczę się już roczek trzeci
I zamierzam mieć późnej trochę dzieci.
Ale to wszystko po skończonych studiach
Niestety na razie jest mały krach.
Ciągle warunki i poprawianie
No i nie ma czasu na jakieś ....anie.
Tym śmiesznym akcentem, zakończę ten wywód
Bo już odczuwam swój wielki zawód.